sobota, 22 lutego 2014

Wstęp

- Justin Bieber? – starsza kobieta zbliżyła usta do mikrofonu i zawołała. Rozejrzała się po białym holu w poszukiwaniu blond chłopaka. Uniosła brew i zawołała jeszcze raz patrząc na śpiącego Justina na jednym z krzesełek. – Justin Bieber!
Zerwał się z krzesełka i podszedł do lady za którą siedziała staruszka. Przetarł dłońmi oczy i oblizał wargi.
- Tak? Wołałaś mnie Inest? – spojrzał na nią lekko zaspany.
- Zostałeś wybrany Justin. – posłała mu ciepły uśmiech. – Już myślałam, że zostaniesz tu na zawsze.


* * *

Naprawdę nie rozumiem jak ludzie sobie radzą z ukrywaniem swoich skrzydeł. Bo mają je, prawda?
Na razie są przezroczyste, ale kiedy wykonam zadanie staną się białe, albo czarne.
Mogę sprawić, że ludzie zrobią co tylko zechcę.
Mogę sprawić, że staną się lepszymi ludźmi.
Mogę sprawić, że oddadzą mi swoją duszę.
Mogę ich zniszczyć.
Nie do końca gram fair, ale kto teraz jest całkowicie szczery?
Już domyślacie się kim jestem?

1 komentarz:

  1. Świetnie piszesz, wspaniale kochana <3
    Życze dużo weny i do następnego :)

    ( http://tattooed-life.blogspot.com/ )

    OdpowiedzUsuń