Położył ramkę na
komodzie tak, że nie było widać zdjęcia i wszedł do łazienki.
Kilka minut później wrócił do pokoju i sięgnął po szare dresy
po czym je założył. Skreślił mazakiem cyferkę na kalendarzu i
poszedł do kuchni. Oblizał wargi i sięgnął po karton płatków
śniadaniowych, otworzył lodówkę i wyciągnął mleko. Odłożył
rzeczy na blat i wyciągnął miskę z szafki. Nasypał Corn Flakes i
zalał je mlekiem. Chwycił miskę i łyżkę po czym poszedł do
salonu.
*
* *
- Bree! -
krzyknęła Erin z dołu. Dziewczyna pospiesznie wyszła z łazienki
zawiązując włosy w wysokiego kucyka i chwyciła torbę wychodząc
z pokoju.
- Idę! Tylko
poczekaj jeszcze moment! - oblizała wargi zbiegając na dół.
Weszła do kuchni i chwyciła batonik zbożowy. Wyszła z kuchni na
przedpokój i założyła buty.
- Przez ciebie
się znowu spóźnimy i Patricia nas zwolni – jęknęła
niezadowolona Erin i pociągnęła przyjaciółkę na zewnątrz. Bree
zamknęła drzwi i wsiadła do starego Jeepa dziewczyny. Wyciągnęła
telefon i zsunęła się na siedzeniu kiedy brunetka ruszyła.
- Zaspałam. Znowu – wymamrotała odpisując na smsa.
- Yeah, czwarty raz w tym tygodniu B. - westchnęła Erin i zaparkowała przed sklepem z odzieżą. Obie dziewczyny wysiadły i z pośpiechem weszły do budynku.
- Zaspałam. Znowu – wymamrotała odpisując na smsa.
- Yeah, czwarty raz w tym tygodniu B. - westchnęła Erin i zaparkowała przed sklepem z odzieżą. Obie dziewczyny wysiadły i z pośpiechem weszły do budynku.
Chłopak usiadł
na ladzie i spojrzał na brunetkę o imieniu Bree. Uśmiechnął się
pod nosem bawiąc ołówkiem. Była śliczna, miała długie kręcone
włosy, oliwkową cerę, długie nogi i... zmarszczył na moment
czoło patrząc na jej twarz. Nie uśmiechała się.
Podeszła do blatu i zaczęła rozkładać na nim ulotki nucąc pod nosem tylko jej znaną melodię. Westchnęła i usiadła na stołku patrząc się pusto przed siebie.
Sięgnęła po ołówek i notes, przygryzła wnętrze policzka i zaczęła rysować.
Podeszła do blatu i zaczęła rozkładać na nim ulotki nucąc pod nosem tylko jej znaną melodię. Westchnęła i usiadła na stołku patrząc się pusto przed siebie.
Sięgnęła po ołówek i notes, przygryzła wnętrze policzka i zaczęła rysować.
Uśmiechnęła
się lekko, rysując chłopaka z ogromnymi, szarymi skrzydłami. Po
jego policzku spływała łza, a on sam patrzył w niebo jakby
podejmował jakąś decyzję. Justin zeskoczył z lady i stanął za
nią patrząc na rysunek.
- Bree?! - krzyknęła jej przyjaciółka – przynieś z zaplecza nowy towar. Trzeba rozłożyć go na półkach!
- Bree?! - krzyknęła jej przyjaciółka – przynieś z zaplecza nowy towar. Trzeba rozłożyć go na półkach!
- Jasne, już
idę - wymamrotała dziewczyna i wstała. Zamknęła notes i przeszła
obok niewidzialnego chłopaka.
Przejechał
opuszkami palców po jej ramieniu z uśmiechem. Momentalnie się
zatrzymała i obejrzała za siebie marszcząc czoło.
- Co do cholery... - mruknęła pod nosem i poszła na zaplecze. Po chwili wróciła z kartonem i otworzyła go wyciągając ubrania. Wyciągnęła telefon z tylnej kieszeni i podłączyła do niego słuchawki, włączyła muzykę i schowała go z powrotem schowała. Zaczęła układać ubrania nucąc i momentami tańcząc.
Justin zaśmiał się patrząc na nią i podszedł bliżej delikatnie przejeżdżając dłonią po jej boku na co dziewczyna momentalnie odskoczyła, zdejmując słuchawki. Oblizała nerwowo wargi rozglądając się dookoła.
- Co do cholery... - mruknęła pod nosem i poszła na zaplecze. Po chwili wróciła z kartonem i otworzyła go wyciągając ubrania. Wyciągnęła telefon z tylnej kieszeni i podłączyła do niego słuchawki, włączyła muzykę i schowała go z powrotem schowała. Zaczęła układać ubrania nucąc i momentami tańcząc.
Justin zaśmiał się patrząc na nią i podszedł bliżej delikatnie przejeżdżając dłonią po jej boku na co dziewczyna momentalnie odskoczyła, zdejmując słuchawki. Oblizała nerwowo wargi rozglądając się dookoła.
- Erin?! -
zawołała odkładając koszulkę na półkę. Dziewczyna podeszła
do niej z uśmiechem.
- Co jest
młoda? - spojrzała na nią, a Bree odwróciła się do niej.
- Trzeba zamknąć okna, bo jest przeciąg. - dziewczyna zmarszczyła brwi patrząc na przyjaciółkę.
- Okej... nie ma sprawy. Już to robię.
Przeszła na drugą stronę pomieszczenia, a Justin wyszedł ze sklepu i ruszył wzdłuż ulicy.
- Trzeba zamknąć okna, bo jest przeciąg. - dziewczyna zmarszczyła brwi patrząc na przyjaciółkę.
- Okej... nie ma sprawy. Już to robię.
Przeszła na drugą stronę pomieszczenia, a Justin wyszedł ze sklepu i ruszył wzdłuż ulicy.
Po chwili
znalazł się w centralnej części Los Angeles. Oblizał wargi i
wszedł do jednego z hoteli. Zaczął iść niepewnie przed siebie,
aż dotarł do drzwi, które prowadziły do piwnicy. Otworzył je i
zszedł na dół. W czasie kiedy przekroczył próg piwnicy, jeden z
mężczyzn na niego spojrzał i przyłożył dłoń zawiniętą w
pięść do serca po czym krótko mu się ukłonił, otwierając
kolejne drzwi. Justin skinął głową i wszedł dalej, spojrzał na
mężczyznę ubranego na czarno. Stał do niego tyłem, więc mógł
zobaczyć potężne i przepiękne, czarne skrzydła. Odchrząknął,
na co demon się odwrócił. - W końcu cię widzę. - uśmiechnął
się do niego i podszedł bliżej, kładąc dłonie na jego ramionach
– wybrałeś?
Justin spuścił wzrok nerwowo. Nie lubił tu przychodzić, ale nie miał wyjścia. Za każdym razem to samo. Czuł się jakby zdradzał swoją rodzinę, ale nie do końca no, bo... Zresztą nieważne.
Podniósł wzrok i na niego spojrzał.
- Nie, nie wybrałem. Nie ma innego wyjścia?
- Już ci powiedziałem, Justin. - pokręcił głową z dezaprobatą i się odsunął. Odwrócił się i pogłaskał po grzbiecie wielkiego, czarnego kruka. - Chce cię mieć w swoich szeregach, razem możemy odnieść sukces. Wyobraź sobie jak wszyscy są tobie posłuszni, możesz dosłownie wszystko...
- Nie takie życie chcę. - burknął pod nosem chłopak. Mężczyzna się odwrócił i spojrzał na niego z uśmiechem.
- W takim razie będziesz nikim, synu.
~~~~~~~~~~~~~~
Cześć wam (: dodałam jedynkę, ale szczerze to nie wiem czy dam radę to pisać dalej.
Pomysł mam, fabułę mam, ale czasu brak.
Jednak jeśli będziecie to czytać i komentować to postaram się dla was
Justin spuścił wzrok nerwowo. Nie lubił tu przychodzić, ale nie miał wyjścia. Za każdym razem to samo. Czuł się jakby zdradzał swoją rodzinę, ale nie do końca no, bo... Zresztą nieważne.
Podniósł wzrok i na niego spojrzał.
- Nie, nie wybrałem. Nie ma innego wyjścia?
- Już ci powiedziałem, Justin. - pokręcił głową z dezaprobatą i się odsunął. Odwrócił się i pogłaskał po grzbiecie wielkiego, czarnego kruka. - Chce cię mieć w swoich szeregach, razem możemy odnieść sukces. Wyobraź sobie jak wszyscy są tobie posłuszni, możesz dosłownie wszystko...
- Nie takie życie chcę. - burknął pod nosem chłopak. Mężczyzna się odwrócił i spojrzał na niego z uśmiechem.
- W takim razie będziesz nikim, synu.
~~~~~~~~~~~~~~
Cześć wam (: dodałam jedynkę, ale szczerze to nie wiem czy dam radę to pisać dalej.
Pomysł mam, fabułę mam, ale czasu brak.
Jednak jeśli będziecie to czytać i komentować to postaram się dla was
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz